UWAGA! Odwiedzasz archiwalną stronę, która wkrótce przestanie działać. Zapraszamy do nowego serwisu pan.pl.

Rozmowa z dr. Michałem Pilipczukiem, zdobywcą ERC Starting Grant

Na czym polega nagrodzony grantem ERC pomysł badawczy? Jakie jest jego znaczenie dla nauki, dla nas?

- Myślą przewodnią jest łączenie ze sobą pomysłów i narzędzi z różnych dziedzin. Przykładowo będziemy stosować techniki z algorytmów parametryzowanych do opracowywania wydajnych struktur danych dla różnego rodzaju dynamicznych problemów. Projekt mieści się w sferze badań podstawowych i jego celem jest zrozumienie matematycznych podstaw, opracowanie zestawu narzędzi i twierdzeń tłumaczących, które z rozważanych problemów obliczeniowych da się rozwiązać efektywnie, a które nie. Nie oczekujemy, że którakolwiek z wprowadzonych matematycznych metod przełoży się bezpośrednio na praktyczne rozwiązanie jakiegoś życiowego problemu. Szukanie takich zastosowań nie jest celem projektu. Nie jest jednak wykluczone, stworzone podstawy posłużą kiedyś w przyszłości do opracowywania algorytmicznych rozwiązań o praktycznym potencjale.

 

Co miało największy wpływ na Pana osiągnięcia naukowe?

- Bliską mi dziedziną są algorytmy parametryzowane – zainteresowałem się tym pod koniec studiów magisterskich na Wydziale Matematyki, Informatyki i Mechaniki UW. Wstrzeliłem się z tym wyborem, bo to była wtedy dziedzina bardzo młoda, i matematycznie bardzo ciekawa. Zrobiłem doktorat na uniwersytecie w Bergen w Norwegii, gdzie też poznałem różnego rodzaju techniki. Potem wróciłem do Polski i zacząłem pracować na UW.

 

Czy miał Pan mentorów?

- Dbam o to, by mieć szerokie zainteresowania, jak najszerszy wachlarz wiedzy z różnych dziedzin. Przewijało się w moim życiu zawodowym wielu ludzi, miałem licznych współpracowników, współautorów, od których czerpałem. Od strony akademickiej mógłbym może wymienić Fiodora Fomina, mojego promotora.

 

Jak powstał pomysł na projekt?

- Usiadłem sobie pewnego razu i pomyślałem, co chcę robić w ciągu pięciu najbliższych lat. Wykrystalizowały się cztery kierunki badawcze, w których widziałem potencjał. W ciągu ostatnich kilku lat metody dekompozycyjne to temat, w którym czuję się najlepiej, bo łączy różne dziedziny, w których mam doświadczenie.

 

Jak wyglądał proces przygotowania projektu?

- Odbywałem długie spacery, wędrówki górskie, i rozmyślałem: jakie pytania postawić, jak skonstruować i przedstawić zagadnienia w projekcie. Potem musiałem to odpowiednio przelać na papier, oczywiście w trakcie dokonywałem zmian, bo coś nie pasowało, wypływał za to inny pomysł. To były trzy czy cztery tygodnie intensywnego pisania poprzedzone miesiącami przemyśleń.

 

Jaką pomoc w przygotowaniu wniosku Pan uzyskał? Czy było on z kimś konsultowany?

- Od strony technicznej bardzo pomogła mi pani Diana Pustuła z uniwersyteckiego Biura Obsługi Badań. Ona pomaga wszystkim aplikującym – opracowanie budżetu, formalności dotyczące wniosku. Kwestie merytoryczne w 100 procentach były na mojej głowie, ale dostałem też duże wsparcie od kolegów z wydziału – i od tych, którzy już mają granty ERC, ale też od innych współpracowników. Dzięki ich uwagom wniosek był lepszy.

 

W tym roku ze względu na pandemię w konkursach Starting Grant nie odbyły się rozmowy kwalifikacyjne w Brukseli. Czy ucieszyła Pana ta wiadomość?

- Głównie mnie ucieszyła, ale też trochę zasmuciła. Ucieszyła, bo rozmowa w Brukseli to element trochę absurdalny: trwa dziesięć minut, a przygotowywać się trzeba trzy tygodnie. Dzięki temu, że jej nie było, odpadła mi duża część pracy. Ale zmartwiło mnie, że nie mogłem uczestniczyć w rozmowie, bo nie mam kłopotów z prezentacją. W sumie jednak wniosek przeszedł, więc rozmowa nie była konieczna.

 

Co było czynnikiem decydującym, że to właśnie Pana projekt zdobył finansowanie?

- Mam dużo doświadczenia w pracy badawczej i spore osiągnięcia, sądzę zatem, że to siła CV zadecydowała o wygranej. Choć wydaje się, że wniosek był też dobrze napisany.

 

Kto znajdzie się w zespole badawczym?

- Jak w każdym zespole doktoranci i postdokowie, jednak na tle innych zespołów ten będzie nietypowy. Grant daje środki na zatrudnienie ludzi już pracujących na UW, de facto już mam skompletowany zespół, bo z tymi kolegami już od lat współpracuję. To są doświadczeni naukowcy, a ponieważ badania są zaawansowane, potrzebuję ludzi, którzy znają się na tematyce i na których mogę polegać. To jest atut, którego nie można nie doceniać.

 

Czy ma pan jakieś rady dla aplikujących? Jak stworzyć zwycięski projekt ERC? Skąd czerpać pomysły na miarę ERC?

- Moja rada jest przekorna: warto dobrze się zastanowić, czy chce się aplikować. Proces aplikowania to bardzo dużo roboty i spore wyzwanie, a konkurencja jest ogromna i nie każdemu pasuje kierowanie tego typu dużym grantem. To tak naprawdę życiowa decyzja, dlatego nie chcę się wtrącać, bo każdy powinien sobie odpowiedzieć, czy chce takim projektem zawiadywać przez pięć lat. Ja doszedłem do wniosku, że chciałbym.